Oranż i oręż stopiły się w jedną lawę rozlaną w tle - jak wielkie nieporozumienie.
Ruch już nie unika naszego wzroku. Wirują okruchy i resztki ze stołu Pańskiego. Nawet cały szereg niebieskich policjantów nie jest w stanie zatrzymać tego szaleńczego tańca.
Bronią się jeszcze. Przepychają. Potrącaja się wzajemnie. Wypadaja z rytmu. Gubią się w ciemniejącym chaosie.
Na nic zdają się ich prymitywne skorupki konturów.
Utoną, zassane, w błekitnej głębi Bezmiaru.
A mimo tak nieuchronnej zagłady, mimo zgiełku i bałaganu, wydają się być nadal spokojne i pogodne, pastelowe i rzeźkie, ciepłe i beztroskie.
Ciekawe dlaczego?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz