piątek, 15 stycznia 2010

Trzy damy w Pomarańczach



Przychodzi taki moment, gdzieś w środku lata, że zieleń trochę przygasa, lekko zmęczona już swoją wszechobecnością i ciągłym siebie oglądaniem. Ciężkie powietrze wiąż każe się obnażać i tylko wstyd, skromność i przyzwoitość powstrzymują trzy damy od nagości.




Zjawiły się tu zupełnie niezależnie i nieświadome nawzajem swej obecności. Błądziły wśród chaszczy i kurzu, raniąc uda i ramiona o gałęzie. Liście ocierały się o ich biodra, a przedziwne pomarańczowe owoce kusiły soczystością.




Pierwsza przyszła tu po ciszę: by uspokoić kłębiące się loki, by wyczesać splatane we włosach myśli.




Druga spadła z obłoku westchnień, przywiana rozkoszą, pachnąca jeszcze innym ciałem.




Trzecia pojawiła się tu bez powodu, ot tak, poprostu... stoi.


czwartek, 7 stycznia 2010

Mała Spirala Bezczasu

Znowu tutaj.



Brązy nabrały mocy. W niczym nie przypominają łagodnych kolorów ziemi, są rozżarzone, płoną.



Oranż i oręż stopiły się w jedną lawę rozlaną w tle - jak wielkie nieporozumienie.



Ruch już nie unika naszego wzroku. Wirują okruchy i resztki ze stołu Pańskiego. Nawet cały szereg niebieskich policjantów nie jest w stanie zatrzymać tego szaleńczego tańca.



Bronią się jeszcze. Przepychają. Potrącaja się wzajemnie. Wypadaja z rytmu. Gubią się w ciemniejącym chaosie.



Na nic zdają się ich prymitywne skorupki konturów.



Utoną, zassane, w błekitnej głębi Bezmiaru.



A mimo tak nieuchronnej zagłady, mimo zgiełku i bałaganu, wydają się być nadal spokojne i pogodne, pastelowe i rzeźkie, ciepłe i beztroskie.























Ciekawe dlaczego?