Delikatność kremów i rozbielonej brzoskwini sąsiaduje ze zdecydowanych chłodem czerni i granatów. Mimo skupienia uwagi gdzieś na zewnatrz, mocny brąz oczu ukrywa myśli, odgradza je murem nie do przebycia.
Kształty gdzieniegdzie łagodne, figlarnie podkręcone wesołym pomarańczem i różem, a czasem sztywne i wyprostowane zdystansowaną bielą.
Chmurność karminu, lodowe zimno błękitów i cieniste oddalenie fioletów...
A gdzieś pod powieką płonie ogień.
To wszystko na jednej buzi małej milczącej dziewczynki.