i nieważne, że w różowej...
Rozsypka to rozsypka. To prawie jak lądowanie na bruku. Codziennie.
Gdy przebywa się tu tak często, że aż codziennie, da się zauważyć pewne szczegóły.
Cały ten róż wyłania się z nie tak znów odległego mroku. Powoli się rozjaśnia. Ciemne kolory stają się zupełnie pastelowe.
Tu i ówdzie pojawiaja się znaki, twarze, jaskinie
Przez sam środek wiedzie wąska ścieżka. Zupełnie jasna, choć nieco kręta. Prowadzi gdzieś POZA - nie wiadomo - daleko, czy blisko. Ważne, że przechodzi obok drzwi. Czerwonych. Jednych i drugich.
Nie wolno ulec pokusie. Nie wolno tam zagladać. Są zaklajstrowane.
Z takiej rozsypki trudno się pozbierać.
Choć podobno róż koi emocje i zmniejsza uczucie samotności...