czwartek, 29 października 2009

Od czasu do czasu


Niuanse, niuansiki...
...ponura chmurność błękitu,
wieczne zatroskanie zieleni,
pogoda ducha oranżu
i nagłe zamyślenie różowego fioletu...

Wcale nie główny temat.
Jego mogłoby nawet czasem nie być. Ma znaczenie tymczasowe. Kształtuje ogólne wrażenie przy pierwszym spotkaniu. Natomiast przy bliższym poznaniu wrażenie to może ulec całkowitemu przeobrażeniu - na lepsze lub na gorsze.


Dla obrazów oglądanych przez krótką chwilę, gdzieś w galerii temat i pierwsze wrażenie mają znaczenie fundamentalne.


Natomiast dla obrazu, na który chcę patrzeć długo, latami chcę go mieć w zasięgu wzroku, temat odsuwa się na plan dalszy, a główną rolę grają właśnie niuanse i niuansiki.


Tu zawijas, tam niedbaly ślad pędzla, tu szary zaciek a tam ognista plamka światła.
Detale, które długo magnetyzują, cieszą, intrygują i prawie nigdy się nie nudzą.


Drugie dno - nie zauważone przy pierwszym spotkaniu.
Płaszczyzny i przestrzenie ukryte dla powierzchownego widza.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz